Zimowe plakaty ze świątecznymi akcentami

Zimą krajobrazy na wsi były niezastąpione. Puch białego, błyszczącego śniegu przykrywał pola, ogrody, jeziora. Kałuże zamarzały, pokrywając się cienką warstwą przezroczystego lodu, pod którym było widać wodę. Kiedy nacisnęło się taką zamarzającą  wodę stojącą na drodze, wypełniała się pęcherzykami powietrza, po czym spokojnie pękała na drobne kawałki. Można było się w niej przejrzeć, niczym w lustrze. Jednak obraz był wygięty, zamazany i niewyraźny. Odbicie niczym z krzywego zwierciadła, całkowicie bezbarwne, padało na taflę śpiącej wody.

Z dziadkiem lepiłam bałwany przed domem. Zaczynaliśmy od niedużych kulek zlepianych w dłoniach, później toczyliśmy je po śniegu, robiły się coraz większe  i większe. Śnieżne, ogromne kule, stawiane jedna na drugiej, chronologicznie od największej do najmniejszej tworzyły sporych gabarytów bałwana. Dziadek zakładał mu na głowę stary, czarny kapelusz lub wiadro z blaszanym uchem. Dostawał szalik w kratę, przewiązany modnie na szyje. Oczy powstawały z czarnych odłamków węgla, a nos z dorodnej marchewki. Jeszcze tylko jeden szczegół, jakim była miotła i nasz przyjaciel bałwan był gotowy. Z wypiętą  dumnie piersią do przodu i uśmiechem na twarzy.

Ojciec zabierał mnie na sanki. Razem z siostrą zjeżdżałyśmy z niedużej, ale stromej górki. Niestety miałyśmy tylko jedną parę drewnianych sanek i musiałyśmy jakoś nimi się dzielić. Marzyłam o tym, żeby wziąć udział w kuligu, takiego z prawdziwego zdarzenia.  Ogromne sanie, wypełnione radośnie śmiejącymi się ludźmi, atmosfera ciepła i beztroski. Piękne konie, dostojne, długonogie i potężne. Kiedy o tym myślę mam przed oczami konkretny obraz.

Scena jak z obrazu Czesława Wasilewskiego, Kulig. Droga idąca przez las, gęstwinę przykrytą śniegiem, sanie zaprzężone w rozpędzone rumaki na cienkich, ale silnych nogach. Jest to obraz naturalny, o prostej, mocnej kompozycji, scena jak z obrazów Kossaka czy Chełmońskiego. Pośród szarości, błękitów nieba wynurza się zaprzęg pełen rozbawionych ludzi. Niebo jest czyste, nie wieje wiatr, drzewa rozłożone niczym ogromna chmura popiołu, o kształcie rozszarpanym. Gama obrazu bardzo pełna, szeroka z bogactwem półtonów i ćwierćtonów, jednak przesycona przewagą jednej barwy. Kulig, utrzymany w bielach i zielonych błękitach, tonach ulotnych i zwiewnych o charakterystycznym, nieskazitelnym rysunku.  Przypomina nagle zatrzymany kadr z filmu. Czuje się w tym obrazie dźwięczność przedstawienia. Oglądając słychać dudnienie kopyt koni, brzęczenie dzwonków rozpędzonych sań oraz pokrzykiwania woźnicy.

Z ogromną satysfakcją na obrazie, obserwuje się harmonijne zestawienia barwne, nieoczekiwane kontrasty, detale działające tak, jakby artysta bawił się  czynnością malarstwa. Pejzaże tego artysty to nie tylko przedstawienia świadczące o niemal naukowym badaniu otaczającej go przyrody. U Wasilewskiego czuje się zapach trawy, liści, krystaliczną lekkość mroźnego powietrza, powiew świeżego wiatru. Ludzie się cieszą, uśmiechają, delikatne liście wystają spod śniegu, błękitnieją drzewa wysokie i cienkie, w chłodnym powietrzu. Człowiek w tym pejzażu jest elementem natury, jednym z jej nieskończonych przejawów. Czuje się tam dobrze, bezpiecznie i swobodnie. Oddana przez artystę wierność natury w całej swej prawdzie, prawdopodobnie idzie w parze z głębokim, osobistym wzruszeniem związanym z zetknięciem z przyrodą. Poprzez swoje dzieła, Artysta użyczył widzowi, ogromnego bogactwa własnych doznań, przeżyć i doświadczeń. Nauczył odczuwania  i obserwacji natury, jej ulotnych stanów.  Ukazał biologiczny, naturalny związek człowieka i zwierzęcia z przyrodą. Wiele jest w nim z romantyka zafascynowanego ruchem, pędem, żywiołami, niezwykłością widowisk natury – pory dnia, atmosfery, pogody oraz światła.

Zima jest pewnego rodzaju snem, zatrzymaniem biegu świata, chwilowym uśpieniem przyrody oraz zmysłów. To czas senny, nostalgiczny, malowniczy i beztroski. Kojarzony z dzieciństwem i zabawami na śniegu. Zima to oczekiwanie na nadchodzące zmiany, na powrót wiosny, ale to również czas spotkań w gronie rodziny i przyjaciół.

Co roku razem z rodzicami przygotowywaliśmy się do świąt bożego narodzenia. Ojciec dbał o to, aby w domu była żywa choinka, pachnąca lasem. Kupował ogromną, sięgająca od samej podłogi do sufitu. Wybierał najdorodniejszą, najpiękniejszą na całym targu, z gęsto ułożonymi gałęziami i sterczącymi, lśniącymi igłami świerkowymi. Kiedy stabilnie ją obsadził ubieraliśmy ją całą rodziną. Mama z rozsuwanej szafy wyciągała starannie zapakowane kolorowe ozdoby. Wyciągałam kolejno, jedną po drugiej, zachwycając się ich kształtem, barwą, zdobieniami. Każda była inna, fascynująca w wykonaniu. Oprócz bombek na bożonarodzeniowym drzewku pojawiały się błyszczące, białe aniołki, długie, plecione łańcuchy i sznur perłowych lampek. Lubiłam tą magiczną atmosferę, unoszącą się w powietrzu radość, miłość, ciepło i bezpieczeństwo. Mimo, że za oknem padał śnieg i od czasu do czasu w blaszany parapet zastukał mroźny wiatr. Otaczający mnie świat dotykałam oczami, wzrok był moim głównym zmysłem. Dzięki niemu potrafiłam wejść w kontakt z otaczającą mnie rzeczywistością. [1]

[1] Małgorzata Różycka, Wspomnienia – Nakręcany pajacyk

PLAKAT ZAPACH ŚWIĄT, PLAKAT NIECH NIESIE SIĘ RADOŚĆ, PLAKAT Z CHOINKĄ I KOTAMI

Możesz z nich korzystać tylko dla użytku własnego. Będzie mi miło, jeśli pokażesz je swoim znajomym i bliskim. Plakaty przygotowane są w wysokiej jakości druku i dostosowany do formatu A4.

Jeżeli podobają Ci się grafiki  mojego autorstwa i je pobierasz do wydrukowania, będzie mi niezwykle przyjemnie jeśli polubisz stronę Depth of souls na Facebooku.

Będzie mi szalenie miło jeśli zajrzysz także do mojego sklepu na Facebooku. Zapraszam do Depth of souls collection oraz na Etsy.

.

Love,