Martwa natura stanowi gatunek malarstwa, w którym artysta uwalnia się spod presji nagromadzenia przedmiotów i dokonuje wyboru tych obiektów, które są dla niego w jakiś sposób interesujące, które urzekły jego malarskie oko swoim kształtem, materią bądź barwą. Mając do dyspozycji całą gamę różnorodnych albumów poświęconych temu gatunkowi sztuki nie sposób nie zauważyć jak martwa natura od czasów starożytnych po dzień dzisiejszy ewoluowała. Zawsze jednak istnieli artyści, których interesował wygląd rzeczy i właśnie ten aspekt pochłaniał ich najbardziej. Za przykład mogę podać Leonardo da Vinci (1452 – 1519), który miłował fizyczny wygląd przedmiotów i na nich wyłącznie potrafił się skupić. Studia draperii szat, tego wielkiego mistrza florenckiego, należą do najciekawszych. Nie ma nic doskonalszego, niż pofałdowana, lejąca się draperia oraz układające się na niej strumienie soczystego światła.
Według francuskiego historyka sztuki, Charlesa Sterlinga (1901 – 1991), „autentyczna martwa natura rodzi się z chwilą, kiedy malarz podejmuje fundamentalną decyzję wybrania za temat i zorganizowania w pewną całość plastyczną grupę przedmiotów. To, że zależnie od czasu i środowiska, w którym pracuje, zamyka w nich najróżniejszego rodzaju aluzje duchowe, nie zmienia nic w jego najgłębszym zamiarze artystycznym, którym jest – narzucić nam swoje poetyckie wzruszenie w obliczu piękna, jakie dostrzegł w tych przedmiotach i ich nagromadzeniu”.[1]
Jak wynika z niniejszego przytoczenia, biegłe rozplanowanie obrazów zaliczanych do martwych natur, bierze swój początek w umiejętnym inscenizowaniu płaszczyzn kolorystycznych, a także ich plastycznej organizacji w przestrzeni pracowni. Artysta podejmując się aktu twórczego, jest zobowiązany do dokonania nie tylko wyboru tematu, co za tym idzie selekcjonowania rodzaju przedmiotów, ale także odpowiedzialny jest za jego rozmieszczenie na płótnie. Opisywaną czynność można porównać do swoistej refleksji nad sposobnością środków wyrazu, którymi posługuje się artysta.
W tym miejscu trudno się nie zgodzić ze stanowiskiem profesora z dziedziny historii sztuki, Tadeuszem J. Żuchowskim, że „martwa natura jest pierwszym autotematycznym gatunkiem malarskim (…). Jej zasadniczym dążeniem nie jest analiza świata rzeczywistego. Główny nacisk położony został na wybór obiektów, ich precyzyjne ustawienie i namalowanie. Sięgając do przedmiotów pozostających poza głównym obszarem zainteresowania zarówno teologii, jak i tradycyjnych tematów malarskich, artysta mógł w martwej naturze koncentrować się na istotnych dla malarstwa zagadnieniach, takich jak problem płaszczyzny obrazu, kompozycja, plama barwna”.[2]
„Przedmiotowość” martwej natury była przez stulecia odsunięta poza sferę malarstwa. Z tego względu martwa natura chyliła się ku marginalizacji, tym samym redukowano ją do poziomu zwyczajnego i powierzchownego, unikając świadomej percepcji. Ten rodzaj malarstwa eksploruje obszar wizualnej nieświadomości, ujawniając wymiar ludzkiej niewiedzy.[3]
Cechą, która eksponuje martwą naturę spośród innych gatunków w sztuce jest zawarta w niej obecność przedmiotów zyskujących nową wartość w wyniku artystycznego gestu malarskiego. Dlatego też, jest ona wpisana w estetykę, która kładzie nacisk na proces twórczy polegający na przeniesieniu przedmiotów, często o niewielkim znaczeniu wizualnym, w przestrzeń dzieła sztuki. Tym samym czyni z nich przestrzeń martwej natury, która staje się manifestem niezależnego dzieła sztuki. W tym miejscu, można wysnuć tezę, iż przedstawione na obrazie przedmioty nie są wynikiem przypadku. To właśnie artysta tworzy scenę, którą chce namalować. To on ma władzę zarówno w zakresie kompozycji, jak i w doborze odpowiednich elementów.[4]
[1] Charles Sterling, Martwa natura. Od starożytności po wiek XX, przeł.: Joanna Pollakówna i Wiktor Dłuski, Wydawnictwo Artystyczne i filmowe & Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1998, s. 15
[2] Tadeusz J. Żuchowski, Od świata przyrody…, op. cit., s. 13
[3] Tłum. własne [w:] Norman Bryson, Looking at the Overlooked, Reaktion Books, 1990-1992, p. 62
[4] Tadeusz J. Żuchowski, Od świata przyrody.., op. cit., s. 15
XOXO