Mija kolejny rok, a mojemu sercu nie jest lżej. Nowy rok nie przyniósł wielkich zmian, ani też nie przyniósł najmniejszego sukcesu. Odniosłam wiele porażek, tak bardzo bolesnych, że do dziś zabierają sen z powiek oraz uśmiech.
Wieczorami leżąc w łóżku marzę, by coś dobrego wydarzyło się w moim życiu. Ciągle patrzę wstecz i… pojawiają się łzy, cierpienie, ogromne poczucie krzywdy, gdzieś obok tęsknota i nienawiść. Każdy kolejny dzień przynosi palący ból, który zabiera mi wiarę we własne możliwości, radość i nadzieję.
Ponad dziesięć lat temu uciekłam od swojego dawnego życia, z nadzieją, że mój świat się zmieni. Miesiącami walczyłam o siebie, swoje zdrowie, upragniony spokój. Spędziłam tygodnie na próbach poskładania tego, co od dawna było rozsypane. Poświęciłam wiele wieczorów oraz nocy, aby nauczyć się radzić z tęsknotą, ale przede wszystkim z samotnością. Jest mi ogromnie żal zmarnowanego czasu na walkę!
Ciężko mi jest pogodzić się z tym, że moi najbliżsi – rodzina i znajomi, nie są już tacy jak kiedyś, że ja również się zmieniłam. Jednak, najgorsze w tym wszystkim jest być nikim dla osób, które się bardzo kocha… Zdaję sobie sprawę, że każdy ma prawo ułożyć swoje życie od nowa, ale pragnę być chociaż taką małą cząstką, o której będą pamiętać.
Minęło wiele lat, ale nadal są rany, które nigdy się nie zagoją. Ból, który do końca będzie palił żywym ogniem. Słowa, które nigdy nie zostają zapomniane. Chciałabym zacząć żyć od nowa i jak kiedyś cieszyć się z małych rzeczy i móc powiedzieć, że wszystko to co się wydarzyło złego, jest już dla mnie zamkniętą historią.
W życiu potrzebna jest miłość. Bez niej jest wieczna pustka, która dusi, zabija, męczy. I wtedy nie można być sobą.
.